Krakowski Kredens - tradycja galicyjska

Herbaty

Angielską modą na podwieczorkach podawane.

Zgodnie z umacniającą się w Galicji angielską modą pani profesorowa Helena Rydlowa od 1880 roku zwykła w każdy piątek o siedemnastej w swym salonie przy ulicy Garncarskiej podejmować herbatą „świat krakowskiego kulturalnego mieszczaństwa”. Herbata była świetna, ciasteczka zawsze doskonale wypieczone, dyskusje pasjonujące, towarzystwo zebrane na każdym podwieczorku wyśmienite. W dodatku przemiła gospodyni zgodnie ze wskazówkami swej śp. Matki surowo przestrzegała regulaminu domowego, a ten zabraniał obgadywania bliźnich.

herbaty

Prośba gospodyni była skrupulatnie przestrzegana. Nalewaniu gościom do fajansowych filiżanek herbaty (zgodnie z tradycją robiła to zawsze wyłącznie pani domu) towarzyszyła zwykle dyskusja o obyczajach podawania herbaty w salonie państwa Klimaszewskich na Szewskiej gdzie służba nie wnosiła tacy z herbatą, lecz wwoziła ją na stoliczku na kółkach! Hrabina Przeździecka, która bywała u Klimaszewskich zajrzała raz przez przypadek do kuchni Klimaszewskich. Na opakowaniu serwowanej gościom herbaty był napis: Pekoe Souchong, trzeci gatunek, dla gminu!!!

Profesor Rydel ubolewał nad upadkiem obyczajów, które w krakowskich domach stają się zgoła barbarzyńskie i maluczko, a nadejdą czasy, gdy lokaje będą na fajfy zapraszać swych chlebodawców. Tak podobno już się dzieje w Warszawie i okolicach, gdzie herbatę – oni mówią czaj – siorbie po południu byle sołdat. Profesor widział to na własne oczy. Ale trzeba przyznać, że rosyjski samowar, ten miedziany, tombakowy to genialne urządzenie, ten biały war, ta perfekcja w parzeniu esencji!... Najładniejszy samowar, oczywiście z przemytu, prof. Rydel widział onegdaj u rektorstwa Tarnowskich na Szlaku.

A do herbaty – cukier czy konfitura – to kolejny temat ożywionych dyskusji. Zdaniem pani domu u Żeleńskich jedna głowa cukru z Przeworska musi wystarczyć całej rodzinie na dziesięć lat. Do cukierniczek dla gości podają więc same drobinki. Orędowniczką podawania konfitur była Adamowa Potocka, której konfitury słynne były nie tylko w Krakowie.

Dyskusje cichły gdy pani domu serwowała kolejną porcję herbaty, rzeczywiście ogromnie aromatycznej i smacznej – znać, że od Hawełki. Smak takiej herbaty – podobnej do tej, którą pija cesarz Franciszek Józef – sprawia, że przy takiej filiżance rozmawia się miło, bez żadnych plotek, żadnego obgadywania bliźniego.

A jeżeli komuś coś dolegało Pani profesorowa serwowała aromatyczną herbatę z malin uzbieranych w Lesie Wolskim lub herbatkę ze złocistej lipy na przeziębienia wskazaną.

wstecz