W październiku 1906 roku do jednego z dyrektorów krakowskiego Magistratu, radcy dworu pana Fryderyka Adlera, wpłynęło oficjalne pismo informujące, że starszy woźny Felicjan Wróbel przychodzi do pracy owiany oparami alkoholu. Autor pisma, szef magistrackich woźnych, zdeklarowany abstynent Ludwik Boner informował, że - w owych oparach wyczuł jarzębinówkę, orzechówkę, kontuszówkę, arak, waniliówkę i wnosił z najuniżeńszą prośbą o natychmiastowe ukaranie winnego wypowiedzeniem pracy.
Nadradca Adler westchnął głęboko, wezwał sekretarza i zaczął dyktować odpowiedź. Rzeczywiście, czyn starszego woźnego Wróbla zasługuje na najwyższe potępienie, ale z powodów innych niż sugeruje pan Boner. Nie można bowiem dłużej tolerować by pracownicy Magistratu raczyli się podrzędnymi nalewkami, pomijając takie specjały jak produkowana na bazie spirytusu z naturalnych produktów, lekko słodkawa w smaku, 45-procentowa przepalanka beskidzka. Albo półwytrawna wiśniówka, z wyselekcjonowanych gatunków wiśni. Albo wytworna w smaku, ceniona przez koneserów wszystkich stanów – pigwówka. Woźny Wróbel nie mógł o niej nie słyszeć, a jeśli tak, to dlaczego jej nie pił? A dlaczegóż to nie sięgnął po śliwówkę o przekornym, wytrawnym smaku z delikatną, trzecioplanową ale doskonale wyczuwalna nutą słodyczy? No i wreszcie - rozmarzył się nadradca - przejdźmy do najcięższego wykroczenia. Woźny Wróbel nie wypił ani kieliszka orzechówki! To starszy woźny Wróbel musi sobie wbić w głowę, bo inaczej naprawdę będziemy musieli go zwolnić. Zaś w pokoju woźnych polecam wywiesić napis: "Przed obiadem wypić kieliszek nalewki - to tak jak lekarzowi wyjąć talara z kieszeni" - sapnął nadradca patrząc niecierpliwie na zegarek i sięgając do szuflady gdzie w tajemnicy przed zawistnymi trzymał butelczyną okowity – najszlachetniejszego trunku, wiele lat w dębowych beczkach przetrzymywanego dla szlachetnie urodzonych.
Oferta przeznaczona jest dla osób powyżej 18 roku życia.