Cesarz Franciszek Józef I w 1886 roku wydał specjalny rozkaz dotyczący wędlin jakie powinni spożywać oficerowie wyższych stopni. Miały to być bez wyjątku wyroby przyrządzane z najlepszych surowców i gwarantujące najwyższą satysfakcję smakową. Takie – jakie produkuje nagrodzona medalami na wystawach kulinarnych w Wiedniu, Lwowie i Jarosławiu, Pierwsza Motorowa Fabryka Wyrobów Mięsnych Karola Chachlowskiego w Krakowie, ul. Sławkowska 29. Firma Pana Chachlowskiego – masarza od trzech pokoleń – reklamowała swe wyroby jako „Niedoścignione w smaku”. Słynne były zwłaszcza jej siekane i krajane kiełbasy, robione z najprzedniejszej wieprzowiny okraszonej trzymanym w najściślejszej tajemnicy zestawem przypraw. Pan Chachlowski szukał pomysłów na receptury w podkrakowskich Liszkach, Rajbrocie i Jarosławiu gdzie osobiście jego szwagier Jan Chlipała nadzorował proces wędzenia kiełbas i szynek. Ale też były to szynki! Fabryka Wyrobów Mięsnych kupowała jedynie wieprzki karmione samymi ziemniakami, a udźce macerowano tygodniami w zalewie w/g przepisu odziedziczonego po dziadach i pradziadach.
Wszystkie te pyszności były obecne również na stołach galicyjskiej arystokracji i krakowskiego mieszczaństwa. Smakosze delektowali się nie tylko szynką czy suchą kiełbasą, ale i równie znakomitymi baleronami, polędwicami, parówkami, salcesonami i… kiszką. Tak! Zwykłą kiszką! Pisze Magdalena Samozwaniec, że jej ojciec, znakomity malarz Wojciech Kossak tak się zakochał w krakowskiej kiszce, że pewnego razu pożarł ją wraz z patykiem!… Sam wielki Wojciech opowiadał, że spowiednik od Panny Marii u którego kajał się z grzechu łakomstwa, westchnął: – Cóż, synu, naganne to, ale ludzkie... Ja sam... No, mniejsza z tym... Odpuszczam ci, bo ta kiszka musiała być od Chachlowskiego...